Całkiem pozytywnie zaskoczyła mnie ilość pierwszych
"wejść" na mojego "bloga" [1]. Czuję, że muszę pisać/myśleć
przez nawiasy, bo ta blogowa rzeczywistość jest dla mnie jeszcze jakaś dziwna,
nieokreślona i intrygująca, jak niektóre produkty, które widziałem przedwczoraj
w markecie w dziale fruits de mer (z najdziwniejszą na czele rzeczą -
pouce-pieds lub żywymi, acz ogłuszonymi, rakami). Blogosfera = owoce morza.
Godne Homera porównanie.
Tyle, że ja nie o tym. Ja chciałem o Francji. Z rana będzie
o nieco melodramatycznym, choć i
pobudzająco-energatyzującym epizodzie francuskich talent shows, jakim jest
zabłyśnięcie gwiazdy pani Juliette Moraine. W radiach jej piosenek nie grywają,
ale możecie zrobić jej kilka wejść, słuchając świetnego, moim zdaniem,
nagrania, w którym coveruje legendarne Bang Bang: https://www.youtube.com/watch?v=jaeWCFGd9mY
A ja zbieram się rozwiesić pranie z pralki na żetony, załatwić kilka spraw w mieście, by potem posiedzieć przy Juliette w Jardins du Luxembourg, moim chyba ulubionym ogrodzie, z książką w ręce i wygrzewając się w słońcu.
Dobrej kawy, spokojnego dnia.
Dobrej kawy, spokojnego dnia.
[1] Tak, przypisy też będą. PS pasjami czytuję statystyki, a
tu, w pewnej zakładce, mam całkiem własne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz