poniedziałek, 22 grudnia 2014

Jak pokochać święta (kilka uwag emigranta)


Po pierwsze: wyjedź z domu. Najlepiej jak najdalej. Na przykład wybierz się na stypendium za granicę, choćby do Paryża. Bez bliskich. 

Po drugie: Zamieszkaj tam, gdzie prawdopodobnie nie będziesz miał choinki, światełek, szopki, prawdopodobnie nawet najmniejszego stroika, który będzie Ci przypominał o świętach.

Po trzecie: zaglądaj często do swoich social mediów, zobaczysz, jak wszyscy ci, którzy narzekają na święta w domu, będą dodawać na Instagramie foteczki swoich choinek i upieczonych pierników, na Twitterze będą z przekąsem relacjonować przygotowania do świąt: swary podczas gotowania i sprzątania, choć tak naprawdę będzie to zdradzać ich zaangażowanie w przygotowanie możliwie najlepszego przyjęcia, na Facebooku będą wrzucać świątecznej kawałki (z Last Christmas na czele) już od końca listopada.

Po czwarte: jedzenie. Każdy z nas narzeka, że wigilijna polska kuchnia jest tłusta, kaloryczna, że karp niedobry, kompot z suszu obrzydliwy, że tyle roboty, a potem część i tak się marnuje, ale… każdy będzie zajadał tradycyjne dwanaście potraw, nie licząc nabytych przez Boże Narodzenie kalorii. Z dala od domu może uda Wam się załapać na ostatnią paczkę uszek w polskim sklepie, ale prawdopodobnie nie i skończycie jedząc lokalne świąteczne przysmaki, które bywają, ni mniej, ni więcej, obrzydliwe dla nielokalsów (jak było ze mną i próbą zjedzenia boudin blanc, rodzaju białej kiełbasy).
Po piąte: przejdź się po mieście, które będzie świątecznie udekorowane, znacznie łatwiej będzie zauważyć rozdźwięk między atmosferą w Twoim pokoiku na poddaszu, a ogarniającą wszystkich wokół nastrojem.

Po szóste: zmierz się z perspektywą, że w wigilię i pozostałe dni, będziesz siedział sam, oglądając seriale i przeglądając social media, ciesząc się z każdej możliwej interakcji ze swoimi znajomymi/followersami w świecie online, którzy, być może, na chwilę odejdą od świątecznego stołu.

Po siódme: żadnych prezentów. Tyle w temacie.

Po ósme, jeśli jesteś wierzący: przejdź się na mszę do innego kościoła, jeśli jesteś za granicą, kompletnie w innym języku. To będzie dopiero dobijające: brak "naszych" kolęd, nieznajomość obrządku w obcym języku czy Ewangelia, która mówi to samo, ale jednak trochę inaczej. Rozdźwięk gwarantowany.

Jestem z tych, którzy zawsze narzekają: „nie lubię świąt”, „to już nie to, co kiedyś”, „magia świąt znikła”, „zamknę się w pokoju i będę czytał książki”. Wiecie co? Teraz wiem, że to wygląda całkiem inaczej. Siedzę sam w pokoju i tęsknię za moimi najbliższymi. Tęsknię za śniegiem i świątecznym krzątaniem się. Powypisywałem tu tak naprawdę same banały, ale taka jest rzeczywistość – święta docenia się, kiedy ich nie ma.
Nie mogę jednak do końca narzekać. W miejscu, którym mieszkam, prowadzonym m. in. przez polskie zakonnice, będziemy mieć wigilię. Niesamowicie mnie to cieszy, bo naprawdę nie chciałbym spędzić tego wieczora sam. A Wy doceńcie, że jesteście z bliskimi.

EDIT: Czy to przypadek, że o akapit o jedzeniu jest najdłuższy? Nie sądzę. 

Paryska Notre Dame (ukradziona z parisinfo.com)

2 komentarze:

  1. Chyba napisałeś wyciskacz łez. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Miał być pep talk, motywujący do tego, by pomóc mamie przy gotowaniu. Ostatecznie też moje święta nie są tak dramatyczne (będzie barszcz) :D

      Usuń