niedziela, 5 października 2014

Château de Versailles


Łatwo spostrzec, jadąc linią C paryskiego RER-a, że odległy od Paryża Wersal, mimo iż znajduje się w odległej, bo czwartej strefie aglomeracji, jest jednym z punktów must see turystów. Wysiadając na ostatniej stacji, Chateau Versailles Rive Gauche, przed nami już tylko kilka (no, może nawet kilkadziesiąt) kroków do rezydencji królów Francji. Zbudowany za panowania Ludwika XIV zespół pałacowo-ogrodowy jest poważnym wyzwaniem strategicznym, ilość komnat i pomieszczeń, schodów, alejek i tarasów do przejścia jest ogromna. O ile pałac jeszcze nie sprawia większych trudności, o tyle ci, którzy nie są za pan brat z pieszym trybem życia, mogliby mieć poważne problemy z próbą zachwycania się z pełnymi zakamarków ogrodami. Nie muszą się jednak martwić, możliwe jest wynajęcie rowerów, niby-golfowych samochodzików czy nawet przejechanie się czymś na kształt kolejki. Nie polecałbym jednak tego rozwiązania, zbyt dużo można by na takiej zmechanizowanej wizycie stracić.

Wygląda imponująco, ale to jednak tylko złota farba. Komentarz Oli, współzwiedzącej: "Kicz".



Wracając jednak do pałacu - zanim przyjdzie co do czego, trzeba odstać swoje w kolejce do wejścia, a muszę przyznać, że była to najdłuższa kolejka z tych, w których było mi dotychczas dane w Paryżu stać (choć przesuwała się znacznie żwawiej od kilkakrotnie krótszej kolejki na wieże katedry Notre Dame). Kiedy już znalazłem się w środku, pierwsze sale zrobiły na mnie niezłe wrażenie, zwłaszcza kaplica koronacyjna, znajdująca się w prawym skrzydle. Później, niestety, czułem się trochę rozczarowany. Cały pałac oraz jego wnętrza sprawiają wrażenie nieco skansenowe, przykurzone, duszne. Sprzyja temu oczywiście ogrom przewijających się przez sale turystów, ale bardzo dziwi mnie także jakaś doza zaniedbania pałacowych wnętrz. Nawet legendarna Galeria Zwierciadlana z bliska nie robi takiego wrażenia, jakiego można by się spodziewać. Prawdę mówiąc, dużo bardziej oszołamiające wrażenie zrobił na mnie Zamek Lubomirskich w Łańcucie (choć Wersalowi nie brak także szokujących efektów wnętrzniarskich, jak dywan w panterkę [!] w apartamentach królowej). Zwracam na to uwagę, mając w głowie kołaczące się przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie", które zaskakująco często jest jedną z refleksji podczas poznawania Paryża.

Kaplica koronacyjna

Apartamenty. Zaklepałem tę miejscówkę.

Galerie des Glaces


O ile pałac wersalki był, ni mniej, ni więcej, jak poprawną atrakcją turystyczną, o tyle gigantyczny kompleks ogrodowy zachwycił mnie bardzo. Mimo, że nie jestem zwolennikiem ogrodów typu francuskiego, z przystrzyżoną do perfekcji trawą i wymierzonymi parterami, sposób w jaki skonstruowano ogród, pozwala na bawienie się jego odkrywaniem. Od głównej alei z widokiem na Grande Canale, odchodzi bowiem mnóstwo alejek z poukrywanymi fontannami, pomnikami, świątynkami, klombami i mnóstwem przeróżnych atrakcji. Mimo, że nie odwiedziłem ogrodów w sezonie gdy nasadzenia pękają w szwach kolorami i bogactwem, to i tak miałem szansę podziwiać kwietne kompozycje, w których znaleźć można nawet tak wyszukany rośliny jak... kapusta.


Widok na Oranżerię i Staw Szwajcarski


Najbardziej interesujące były jednak elementy małej architektury. Początkowo byliśmy, wraz z moją znajomą, bardzo rozczarowani faktem, że wszystkie fontanny były nieczynne. W pewnym momencie jednak, przy jednym z większych basenów, zauważyliśmy jakieś poruszenie. Okazało się, że akurat odbywać się będzie jeden ze spektakli określanych jako eaux musicales, które są przedsięwzięciami inkorporującymi żywioł wody oraz muzykę (poniżej znajdziecie fragment jednego z takich przedstawień oraz mój inteligenty komentarz). Później udało się nam także załapać także i na inne wodne atrakcje, gdyż fontanny uruchamiane są jedynie na dwie godziny, od 15:30 do 17:30. Szybko więc przebiegliśmy jeszcze do kilku wcześniej nieanimowanych miejsc oraz obejrzeliśmy te, które jeszcze były przed nami. Jeszcze jedną wartą docenienia rzeczą w ogrodach, jest nasycenie ich muzyką, Każdy z działów, tak zwany bosquet, rozbrzmiewał dźwiękami muzyki klasycznej oraz opery, dźwiękami sączącymi się z niemożliwych do zlokalizowania głośników.




Oprócz poprawnego Wersalu oraz zachwycających ogrodów, zajrzeliśmy także do Grand i Petit Trianon oraz Domeny Marii Antoniny, znajdujących się również na terenie kompleksu pałacowego, ale o nich nieco później.

Na koniec jeszcze nasze zdjęcie i wniosek ogólny: na zdjęciach to wszystko wygląda dużo lepiej, podobnie jak i Paryż, piękny w każdym filmie.

Trochę mało widać, ale to jednak selfie w Wersalu




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz